środa, 24 grudnia 2014

Kosmetyczny BIGOS czyli co się nawinęło...

Hej hej :)

Jedziemy.
Odżywcza pomadka z peelingiem SYLVECO. 
Uwielbiam ją. Rewelacyjnie pielęgnuje usta - na początku BARDZO drapie, ale po kilku sekundach drobinki się rozpuszczają, efektywnie zdzierają spierzchnięty naskórek i pozostawiają go lekko natłuszczony. Bardzo smaczna :)
Pachnie delikatnie, wydajna. Jedyny feler (ale to może mi się trafił taki egzemplarz) - wysuwa się zbyt łatwo, w zasadzie sama wyjeżdża z oprawki.
Składniki naturalne: główny to olejek z wiesiołka.
Ocena: 9/10.


DERMIKA SKIN Calligraphy Serum. Dla 40+
Miałam próbkę 5ml, więc jakoś bardzo kompetentnie się nie wypowiem co do redukcji zmarszczek, ale...
To w moim odbiorze raczej krem niż serum, bo jest gęste jak krem, białe jak krem, pachnie delikatnie jak krem, jest tłustawe. Świetnie nadaje się pod makijaż (nie wytłuszcza spod podkładu), równie świetnie się wchłania, elegancko nawilża i koi skórę (np.po peelingu jest idealne), nie podkreśla suchych skórek, można stosować samodzielnie (nie jak inne kosmetyki tego typu).Bardzo wydajny kosmetyk. Zamierzam zakup pełnego opakowania, bo bardzo je polubiłam (jako bazę pod makijaż).

Specjalistyczny koncentrat piękna, to wyjątkowe serum o silnym działaniu przeciwstarzeniowym, stworzone, aby uzupełniać pielęgnację Skin Calligraphy tworząc kompleksowy program poprawy kondycji skóry i stymulacji jej odnowy oraz ochrony przed starzeniem. Wykorzystana w formule technologia potrójnej redukcji zmarszczek w kilku mechanizmach działa na ich zmniejszenie: zapobiega powstawaniu zmarszczek mimicznych dzięki aktywnemu peptydowi blokującemu skurcze mięśni (pro-relax complex), poprawia bilans wodnego w skórze poprze z stymulację produkcji kwasu hialuronowego w naskórku i skórze właściwej (kompleks odbudowy fizjologicznego kwasu hialuronowego) oraz wzmacnia stelaż z włókiem podporowych (kompleks odbudowy kolagenu). W efekcie otrzymano rewelacyjny produkt, który spłyca zmarszczki i zmniejsza ich widoczność, wygładza naskórek, i poprawia napięcie skóry, a zawarte w nim komórki macierzyste z Motylego Kwiatu działania przeciwzapalnie, aby spowalniać starzenie powodowane przez ukryte mikrostany zapalne.


GRAISSE A TRAIRE AU MONOI - czyli przyspieszacz opalania :D
A co, że zima? Kto bogatemu zabroni iść do solarki (chociażby). Żartuję oczywiście, używałam go w lecie, ale akurat teraz mam ochotę popisać o czymś letnim.
Kupiony we Francji :)
Puszka spora, bo 150ml. Wygląda jak wazelina, ale zapach ma upojny - kokosowy. Dosyć tłusty i faktycznie działa genialnie - opala się po nim, że ho ho :)
Skóra nawilżona, natłuszczona, piękna. 
Skład banalny: mineral oil, kokosowy olejek, parafina, zapach, tocopheryl acetate, DAUCUS CAROTA SATIVA oil (czyli to coś co przyspiesza opalanie), BHT, Coumarin. 
Polecam, jak któraś z Was będzie miała okazję kupić - można w ciemno. Świetna rzecz.


Delikatny płyn do demakijażu oczu YR.  
Mam próbkę 50ml. Bezbarwny, zapach błe... jakiś taki nijaki medyczny?  Obrzydliwy ten zapach, jak w szpitalu, albo u weterynarza. Rzeczywiście łagodny, można wlać do oka (do środka) i NIC. Nie szczypie, nie podrażnia. W miarę wydajny, zmywa dobrze.
Zawiera wyciąg z bławatka.
Dla mnie rzecz zbędna, bo ja nie miewam uczuleń, więc zmywam cały makijaż zwykłym micelem. 


Maska do włosów - GIGANT! PRIMARIA haircare ELGON. Wariant z jedwabiem.
Wielka pucha 500ml. 
Nie wiem o co im chodzi w tym ELGONIE - wszystkie maski mają zapach jak dla facetów :D
Dziwna sprawa. Może to jakieś dedykowane... wiecie komu.
Nieważne.
 
Jedwabna maska odżywcza dla włosów suchych, zniszczonych farbowaniem, rozjaśnianiem, trwałą ondulacją bądź prostowaniem.
  • Delikatna formuła oparta na olejku jojoba, oddziałuje bezpośrednio na strukturę włókien włosowych, przywracając siłę i witalność włosom słabym i łamliwym.
  • Dzięki ekstraktom ze słodkich owoców, bogatym w lipidy, intensywnie odżywia i nabłyszcza włosy łamliwe i matowe, widocznie poprawiając ich kondycje.
  • Kwas mlekowy w połączeniu z REDOXINĄ, blokującą proces starzenia się komórek, odmładza, wzmacnia i rekonstruuje słabe włosy.
  • Chroni przed negatywnym wpływem czynników zewnętrznych, zapewniając włosom długotrwały połysk, miękkość i elastyczność.
Regularnie stosowana sprawia, że włosy odzyskują witalność, są gęste, wygładzone, łatwiej się rozczesują i modelują. Nie powoduje przetłuszczania się włosów.

Moja opinia: fajna. Stosuję na córce (ona ma włosy, bo ja pióra :P) - włosy pięknie się błyszczą, nie elektryzują, łatwo rozczesują, są mięciutkie i miłe w dotyku. Polecam. Nie droga. Można (chyba?) kupić na sklepie elgonu (ale pewna nie jestem).


Masło do ciała TBS - z masłem SHEA. 
Dostałam w jakimś boksie. Zapach - dziwny, niby ładny i słodki, ale jakoś tako - plastikiem mi pachnie, taką sztucznością dziwną. Na ciele - duszący. Konsystencja super - gęste, świetnie się nakłada, dobrze nawilża i odżywia skórę - efekt utrzymuje się przez 12 godzin. Jako pielęgnacyjny kosmetyk - świetny. Dałabym 9/10 ale dam 7/10 - przez zapach.


Żel pod prysznic YR - no kto nie zna tych żeli? Jest taka? Chyba nie :)
Mój ulubiony zapach, czyli Magnolia z Chin.
Zawiera 95% naturalnych składników :)
Między innymi olejek sezamowy, choć ja super zbawiennego wpływu na moją suchą skórę nie zauważyłam. Niestety. Ale jako żel - sprawuje się dobrze, no i nie jest drogi.


I znów gadżet z boksu. Woda termalna VICHY - czyli coś bardzo bez sensu :D w moim przypadku.
Używam kranówki na co dzień, a to cudo jedynie do peelingów w proszku. Bo w sumie nie wiem do czego bym mogła jeszcze użyć takiej wody. Wiecie, jakoś nie chce mi się wierzyć, że zwykła woda zrobi jakieś spustoszenie wśród moich zmarszczek, otwartych porów, pryszczy czy innych obwisów.
Nie kupuję tego, że usuwa wolne rodniki i stymuluje regenerację :P



I kolejny YR. Czyli żel do mycia rąk z wyciągiem z kwiatu lotosu. 
200ml, fajna buteleczka z wygodną pompką. Ładny, prawda? Taki różowiutki jak landrynka. Mój mąż przez ten wygląd boi się go używać :P
Wydajny. Myje. Nie wysusza. Zapach KOSMICZNY.
Czyli dziwny, ale mnie się podoba.
W 2050 roku wszystkie kobiety będą tak pachnieć. KOSMICZNIE.


I to był ostatni bohater dzisiejszego wpisu.
Przyznać się. Co Kto ma i dlaczego nie lubi?
Żartuję.
Znacie? Używacie?

=====================================

Korzystając z okazji :)

Zdrowych, Wesołych, Rodzinnych i bez kłótni o karpia - Świąt.
Mnóstwa prezentów pod choinką, w skarpecie, pod poduszką i gdzie tylko można. 
Obżarstwa umiarkowanego (żebyście nie miały wyrzutów sumienia).
Alkoholu z umiarem :D
I czego jeszcze sobie życzycie...

Buziaki :)

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Depilator PHILIPS Lumea Precision Plus - obiektywna recenzja :)

Hej hej :)

Ano mam takie cudko - od jakichś dwóch miesięcy. 
Mąż kupił (prezent pod najbliższe trzy choinki :P).


Tanie to nie jest. Mój kosztował 2269,- zł. Kupiony w Douglasie. Polecam - bo dostaje się mnóstwo gratisów (ja otrzymałam kosmetyczkę Armani, kosmetyki pełnowartościowe i próbki o łącznej wartości około 300zł. do tego kartę z 80zł. do wydania w Douglasie).
 

Czym się to je?
Mój depilator posiada 3 nakładki: do ciała, do twarzy i do miejsca strategicznego ;) czyli wiadomo.
Dla kogo?
Dla dziewczyn, które mają ciemne włosy i jasną cerę. Gdy jesteś ruda albo masz włosy w kolorze blond, zapomnij - nie zadziała. To samo dotyczy śniadych dziewcząt i ciemnoskórych. 
Jak się to robi?
Banalnie. Golimy nogi i już można zaczynać. Depilator posiada pięć stopni mocy. Ja używam maksymalnie 3 poziom.
Co się stanie, gdy nie ogolimy nóg? Włosy będą się palić i śmierdzi okropnie, poza tym chyba wtedy nie działa.
Nie boli, ale gdybyśmy nastawiły 5 - może parzyć, zwłaszcza w miejscach gdzie są pieprzyki i ciemniejsza skóra (kobiety, które urodziły dzieci wiedzą o co chodzi - ostuda to nic fajnego).
Mnie nigdy nie sparzył na nogach i pod pachami, ale już przy "bożenie" parę razy podskoczyłam :D


Przykładamy końcówkę do skóry, patrzymy czy zapaliła się ta zielona lampka na obudowie i naciskamy przycisk. Depilator jest tak skonstruowany, że nie ma możliwości zaświecenia, gdy końcówka nie przylega do ciała. To po to, żebyśmy sobie nie wydepilowały gałek ocznych :D

Błyska bardzo mocno, lepiej nie patrzeć na to, bo oczy bolą.
Cicho szumi. Można oglądać TV i depilować. Działa bez baterii - ma ładowarkę, więc jakieś 1,5 godziny można pracować.
Ilość błysków: 140.000 - starczy do końca życia, dla mnie i mojej córki :P

Efekty:





To fragment mojej łydki :)
Po 4 zabiegach. 
Jak widać ubyło jakieś 2/3 (o ile nie więcej) włosów. Zostawiłam na tydzień - żebyście mogły ocenić.
Nogi - działa super. Pachy już gorzej - jakieś 50% włosów ubyło, miejsce strategiczne - najsłabiej - może 1/4 się poddała.

Jak to się odbywa?
Włosy nie odrastają. A te, które wyrosną - wypadają, wycierają się i znikają. Zostaje dziurka. Po jakimś czasie dziurka się zmniejsza. Włosy które przetrwały rosną znacznie wolniej i są marne, słabe i miękkie w dotyku.

Zostawiłam kiedyś kilka dłuższych włosków (nie zauważyłam ich przy goleniu). Próbowałam bezpośrednio po depilacji wyjąć je pensetą i udało się (bolało), cebulki wyglądały jak ugotowane - ciągły się obrzydliwie :D - czyli depilator po prostu je GOTUJE - dlatego się niszczą.

Dla idealnego efektu powinno się wydepilować nogi jakieś 8 razy, pachy pewnie z 10-12, "bożenę" ze 20 :D 

Reasumując:
Rzecz fajna, skuteczna.  Działa bez wątpienia. Nie jest to bolesne, uciążliwe itd...
Efekt ma się utrzymywać przez kilka miesięcy. Generalnie, gdy wydepilujemy się raz na dwa miesiące - powinno być OK.

Jestem leniwa i nie chce mi się jeździć do salonu kosmetycznego, żeby się wydepilować laserowo, wolę takie rozwiązanie szczerze mówiąc. Teraz jest najlepszy czas na takie zabiegi - skóra jest blada, a do lata zdążę wszystkie włosy wytrzebić.

Cena - niezbyt przyjemna.
Ale gdy policzymy koszt depilacji (maszynki, pianki, woski, kremy) i czas (uzbiera się kilka dni życia) - moim zdaniem się opłaca. Im wcześniej tym lepiej - żałuję, że jakieś 20 lat temu nie było takich wynalazków.

Co Wy na takie rozwiązanie?




sobota, 20 grudnia 2014

Cashmere, Celia, Dior, Glazel, Clinique i inne...

Hej hej :)

Żyję, żyję.
I na przekór wszystkim zamiast trzepać dywany i myć okna - skrobię posta :D
A co mi tam!



Makijaż...
Ostatnio mój Szanowny Pan Mąż kupił mi w prezencie coś "funtastycznego" (czyli depilator PHILIPS - ale o nim później), a że zakup w Douglasie więc otrzymałam sporo giftów, min. próbek wszelakich etc...


I co my tu mamy...
Krem - żel? Nie wiadomo co z Clinique, blado różowe, wodniste, nawilżające. 
moisture surge - się to nazywa, bardzo droga rzecz. Nie kupiłabym nigdy :D
Bo nawilża owszem nieźle, ale NIC poza tym.

Baza wygładzająca pod makijaż. DAX - Cashmere - rzecz dosyć droga, ale genialna. Bardzo ją lubię, do tego stopnia, że musieliśmy ją sprowadzić do sklepu. Co ważne: nie podkreśla suchych skórek, bardzo łatwo się ją aplikuje, opakowanie jest perfekcyjne i można ją zużyć co do ostatniej kropelki. Wydajna bardzo.

Podkład DIORSKIN STAR. No i znów - drogi (bodajże od 150zł. za 30ml). Może to i dobry podkład, ale nie dla cery dojrzałej. Bardzo rzadki, kolor 020 był idealny jak dla mnie, bardzo ładnie zlewa się z naturalnym kolorem skóry, dobrze kryje, trwały. Na tym koniec komplementów.
Wysusza, tworzy wrażenie bardzo matowej - wręcz papierowej skóry. Każdy pryszczyk, zmarszczka, nierówność etc... są podkreślone, a ja wyglądałam jak starucha :D - dopiero puder w kulkach rozświetlający nadał ciut połysku i efektu "młodości".
Mało wydajny (tubka 3ml nie starczyła na dwa makijaże).


Co dalej?
Tusz do rzęs CLINIQUE - drogi :D (tradycyjnie) - ponad stówkę, ale tu już bym rozważyła, bo jest naprawdę GENIALNY. Genialnie się nakłada i równie łatwo zmywa, nie rozmazuje się, szybko wysycha, nie opada na policzki, nie kruszy, nie skleja rzęs itd.... Ocena 9/10 (zbyt wysoka cena). 
Pięknie wydłuża rzęsy i pogrubia. Jest naprawdę SUPER!!!

Kredka Glazel - do brwi. Kolorek ciemny brąz. Otrzymana w jakimś boksie (nie pamiętam kiedy i gdzie...). Bardzo zwykła i bardzo fajna. Lubię ją. Ma świetny kolor - taki zgaszony brąz (brunatny), bez ciepłego odcienia. Można ją stosować nie tylko do podkreślania brwi, ale i dolnej powieki itd... Fajnie się rozciera i jest spoko. 

I jeszcze czarna kredka (chyba PODROBY :D - czyli pseudo-MAC) - taka sobie chińska kredka, ale lubię ją. 


I ostatnie:
Czyli błyszczyk typu TINT z Bell (stosuję go jako podkład), oraz pomadka CELIA nude 602 
Pomadka super :) a marka z czasów młodości naszych babć i mam...
Niedroga, kolor śliczny - taki ciepły róż. Niestety jak większość błyszczków - dosyć szybko się zjada, ale w smaku niezła no i nie tuczy jakoś bardzo :P
Bardzo ładnie wygląda na ustach (jak wszystkie z serii NUDE) i dobrze je nawilża. 

Reasumując: Cashmere, tusz Clinique, kredka glazel i pomadka Celia - moje typy :)


Ktoś coś zna? Używał? Chwali czy gani?

Miłego weekendu.
:)

===================
Ps. Mój program do obróbki zdjęć dostał fizia i nie potrafię go opanować, dlatego albo ziarno albo meduza :D

piątek, 7 listopada 2014

Co się ze mną działo - czyli o spełnianiu marzeń :)

Hej

Czy Ktoś mnie jeszcze pamięta?
Widzę, że tak - choć chyba na to nie zasłużyłam biorąc pod uwagę moje dłuuuuugie milczenie, za które niniejszym serdecznie przepraszam.


Co się stało?

Otóż, już chyba mogę się przyznać.
Dziewczyny Kochane realizowałam ostatnio moje marzenie, czyli napisałam powieść. Najprawdopodobniej w przyszłym roku zostanie wydana.
Mam nadzieję, że wszystko pójdzie gładko i się uda. 

Dlaczego ją napisałam?
Z wielu powodów...
Ale Wy również jesteście za to odpowiedzialne, bo wiele z Was bardzo przychylnie reagowało na moją pisaninę - twierdząc, że mam do tego talent :D

Kogo przedstawia rysunek?
To przyjaciółka mojej głównej bohaterki Anny, Wiktoria. 
Anna jest rysowniczką...

To chyba tyle w kwestii żałosnej próby wytłumaczenia się przed Wami :)
Bardzo przepraszam i obiecuję, że się poprawię.
Jeszcze raz dziękuję za pamięć :)
Buziaki. 

=====================================================================
PS. Wszelkie pytania w tej kwestii mile widziane :)



czwartek, 31 lipca 2014

DIADEM :) czyli testy część II - tym razem LAKIERY + niespodzianka

Hej :)

Dzisiaj krótka prezentacja lakierów DIADEM 
i kilka wersji manicure...

Wyjątkowo trwałe, nasycone pigmentami, hipoalergiczne lakiery do paznokci. Unikatowa formuła sprawia, że łatwo się aplikują, tworząc jednolitą powierzchnię pozbawioną smug. Dzięki zawartym molekułom są odporne na uderzenia i gwarantują przedłużoną trwałość. Jednolita konsystencja zapewnia krótki czas schnięcia oraz niezmienność koloru przy długim czasie noszenia.



No i jak spisują się te lakiery?


Mój obszar badań obejmował 5 egzemplarzy, ale na tą chwilę sprawdziłam trzy: 
268 nudziak (pierwszy od lewej)
80 klasyczna czerwień (drugi)
251 szmaragdowy (choć na zdjęciach uparcie wygląda jak niebieski).



Ogólne informacje:
pojemność bardzo przyzwoita bo 12ml

lakier hypoalergiczny (choć to trochę dziwne, bo lakiery rzadko uczulają - moim zdaniem)

Bez toluenu, formaldehydu (bardzo dobrze bo to składnik lakierów do parkietu), żywicy formaldehydowej (analogicznie), DBP (ftalan dibutylu), kamfory.


Ale za to zawiera 2 kulki mieszające :) co rzadko się zdarza w niezbyt drogich lakierach, a taki właśnie jest ten kosmetyk. Cena oscyluje w granicach 11 złotych (u nas powinna być mniejsza :D ). Po co są kulki? Po to żeby nimi mieszać :D czyli żeby lakier przed aplikacją miał właściwą konsystencję. Choć akurat te lakiery nigdy się nie rozwarstwiają!


Połysk? Super - bez zarzutu :) wytrzymuje do końca.
Krycie? - dwie warstwy wystarczają w zupełności, aby uzyskać idealny efekt. Lakiery świetnie nadają się do stemplowania.


Trwałość? GENIALNA - czyli 5-6 dni, nie odpryskuje, jedynie zaczyna się ścierać na końcówkach.


Pędzelek? Świetny. Płaski, średnio szeroki ale nie łopata typu saperka - jedno pociągnięcie i cały pazur, tylko taki normalny. Wygodnie się nim maluje. Można ładnie wymalować łuk przy skórkach, nie zalać wałów paznokciowych (boczki paluszka przy płytce).
Buteleczka? - Solidna, wygodna, klasyczna. 


Schnięcie? Standard - czyli ani nie jakoś szybko (jak piaskowe lakiery), ale też nie wolno (jak niektóre ślimaki).  Ja zawsze pokrywam wszystko topem z Golden Rose (wysuszającym QUICK DRY), i po użyciu tego topu lakier jest całkowicie suchy (na gazobeton) po jakichś 20-30 minutach. 


Kompatybilność z innymi lakierami? - Normalna, czyli nie gryzie się przykryty pierzynką z innego lakieru, czy też topu. Jak widać, tu nudziak (268) pomalowany jest lakierem DONEGAL nr 7160 (dwie warstwy) i topem z GR. 


Kolor 268 (nudziak) - dobrze wygląda po 2 warstwach, ale po 3 jest idealny :) czyli taki jak w buteleczce. To ważne - bo pastelowe kolory sprawiają zawsze więcej problemów niż zwykłe.


Ta stylizacja - nieco warstwowa (3x lakier 268 Diadem, 2x 7160 Donegal, 1x top z GR), wyschła w ciągu 25 minut, trwała na moich paznokciach prawie 7 dni i dopiero zaczęła się delikatnie ścierać na końcach.

A co przeżyły te paznokcie w międzyczasie?
1) akcja w ogródku (bez rękawic, bo po co jak ciepło :P)
2) akcja w łazience!!! czyli HARPIC (płyn do kibli, którym myję kabinę bo tylko ten terminator potrafi usunąć kamień ze szkła), Domestos (lubię ten zapach, kojarzy mi się z taką sterylną czystością - wiem, mam coś z głową), Cillit itd... - oczywiście konsekwentnie bez rękawic.
3) normalny, codzienny trud domowy czyli gary i te sprawy :D


Reasumując:
Kolejny HIT marki DIADEM :)

Dużo, tanio i doskonałej jakości. 
Lakier super - polecam. Również do salonów kosmetycznych (ze względu na wysoką jakość i dużą pojemność.)

W gamie jest 60 kolorów - wkrótce trafią do naszego sklepu.

Jedyne zastrzeżenie jakie mam to fakt, że te lakiery występują jedynie w podstawowej wersji (czyli zwykłe + perłowe), nie ma żadnych linii z brokatem, ozdobami etc.. no i kolorystyka też nie jakaś super nowoczesna (brakuje kolorów typu neonowe, pasteli też nie za wiele, choć co jakiś czas pojawiają się nowe kolory).

Ocena 9/10

Znacie te lakiery?
Jak się u Was spisują?

=======================================================================
Jeszcze małe rozdanie :) czyli wśród osób komentujących tego posta wylosuję jedną i otrzyma ona wszystkie te pięć lakierów widocznych na zdjęciu. 

sobota, 26 lipca 2014

SENSILIS i peeling ryżowy oraz maska intensywnie nawilżająca

Hej :)

Dzisiaj post o bardzo ciekawych kosmetykach, który mogłam wypróbować dzięki uprzejmości firmy SENSILIS :)

Kosmetyki marki sensilis można kupić chyba wyłącznie w aptekach. Wszystkie są zafoliowane, więc nie ma najmniejszej możliwości aby ktoś do nich zaglądał przed nami. Sterylnie czyste :)


Peeling ryżowy w proszku :)

No i proszę Pań to jest kolejna genialna rzecz, jaką ostatnio mogłam testować :)
Dlaczego?
Bo to jest po prostu genialne w swojej prostocie. 
30ml proszku zamknięte w szklanej (porządnej) buteleczce z dozownikiem. 


Skład: jak widać bardzo oszczędny, rzekłabym ascetyczny. Ryż zmielony na proszek, olejek palmowy, coś o nazwie Sodium Cocoyl Glycinate (czyli substancja myjąca, będąca kombinacją kwasu glutaminowego i naturalnych kokosowych kwasów tłuszczowych), proszek ze zmielonych orzechów kokosowych.

Sama natura :D
i teraz pytanko: jak to ma się zamienić w peeling? 
Byłam trochę sceptycznie nastawiona do takiej formuły tego kosmetyku. 


Wysypałam troszku proszku :D na dłoń (uwaga kosmetyk jest BARDZO WYDAJNY - starczy pewnie na jakieś 30 aplikacji). Takich porcji jak widać zużyłam dwie. 
Bezwonne, kolorek biały. 
No i teraz zaczęłam się zastanawiać co dalej? 


 Miałam pod ręką wodę termalną VICHY w sprayu (otrzymana z ostatnim beGlossy). Psiknęłam parę razy i zrobiło się takie coś jak widać. Czyli ni to pianka, ni to paćka tajemnicza.


Roztarłam delikatnie w dłoniach :)
Oczywiście zabrałam się za ten zabieg siedząc na sofie na środku mojego salonu :D
Nie chciało mi się stać w łazience przed lustrem :P
No to bęc na twarz :)


No i fajnie :)
Wcale się nie osypuje z buzi, a tego się bałam, że nasypię wszędzie tych drobinek. 
Ale nie, trzymają się miejsca gdzie się nakłada.

Czy peeling się spisuje?
Kosmicznie się spisuje!!!! 
Czyści aż  miło! Drobinki się nie rozpuszczają, nie rozgniatają - szorują i tyle.
Raz na czas można psiknąć wodą na dłonie, bo szybko się wchłania w skórę.


Tak wyglądają dłonie w trakcie szorowanka :D
Mimo, że to wygląda jakby miało zaraz się roznieść po całym pomieszczeniu - nic się nie dzieje. Tkwią jak przyklejone :)
Można sobie robić peeling będąc w eleganckiej sukience :D pięć minut przed wyjściem (o ile któraś z Was lubi chodzić na przyjęcia bez makijażu).

Pomaszerowałam w końcu do łazienki i zmyłam wodą :) to cudo.

Reasumując:
Wydajny (bardzo)
Antyalergiczny
Ekologiczny (żadnej chemii)
Skuteczny (naprawdę skóra aż zgrzyta po zmyciu tych drobinek).
Ocena: 9/10 (Mógłby pachnieć jakoś :D - na przykład eukaliptusem - wtedy byłby idealny )


 Jeszcze fragment ulotki do poczytania :)


A teraz drugi kosmetyk czyli maska nawilżająca :)
Na pierwszy ogień info ogólne. 
Tuba plastikowa, wygodna w stosowaniu, pojemność 50ml. 
Skład:


 Tu już zdecydowanie bogaciej. Niestety ale w te niezbyt fajne rzeczy (PEG-i i parabeny) również. choć ja osobiście nie płaczę z tego powodu. W składzie wysoko skwalan :D . Co jeszcze? Karite, wyciąg z trawy imperata, naturalne polisacharydy, Witamina B5.

Maseczka nawilżająca, która zwalcza i zapobiega odwodnieniu skóry, przywraca jej naturalny poziom nawilżenia. Eliminuje uczucie ściągania, sprawia że skóra nabiera elastyczności, blasku i świeżości. Zawartość karite i ekstraktu z imperata zapewnia intensywne nawilżenie o natychmiastowym i przedłużonym działaniu.


Kolorek jasno-błękitny. Zapach dziwny, jakiś taki kremowaty (jak większość kremów - czyli ciotkowaty). Konsystencja dosyć gęsta :) 
I co ma się z tym zrobić?
Nałożyć grubszą warstwą, zostawić na 10 minut i nadmiar ściągnąć wacikiem. Ale ja nie ściągam - moja skóra jest sucha jak pieprz więc żadnych nadmiarów nie zostało :D
Wszystko się wchłonęło (no prawie wszystko, ale akurat paradowanie po domu z błyszczącą twarzą wcale mi nie wadzi).
Bezpośrednio po nałożeniu delikatnie szczypało w niektórych miejscach (tych które zbyt ostro potraktowałam ryżem :P). Lubię jak szczypie - wtedy wiem, że działa :D
A teraz mrowi (czyli jakieś pół godziny po nałożeniu). 


Tak się to mniej więcej nakłada :)
Czyli żeby było widać na skórze. 
Ulotka z informacją co ma robić ta maseczka. 


Jakie wrażenia?
Skóra jest bardzo dobrze nawilżona :)
Moim zdaniem więcej niż o 50% :D 
Miękka w dotyku, napięta i elastyczna.  

W zasadzie można stosować taką maseczkę jak krem na noc, albo na dzień (przy założeniu, że nigdzie się nie wybieramy - bo zostawia jednak dosyć tłustą warstwę).
Fajny kosmetyk, czuć że treściwy :D 
Polecam, zwłaszcza kobietom w moim wieku, z suchą skórą - GENIALNIE się spisuje pod tym względem. 
Ocena 9/10 (zapach - nie podszedł mi zdecydowanie).

Kosmetyki zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie :)
Mam jeszcze krem na noc (przeciw-zmarszczkowy) - będę testować i wkrótce się wypowiem. 

Znacie SENSILIS?
Jak wrażenia?






sobota, 19 lipca 2014

DIADEM moje odkrycie i mała METAMORFOZA :)

Hej hej...
Dawno mnie nie było, ale żyję :D tylko czasu brak...

 
 
Dzisiaj chciałam się z Wami podzielić moim nowym odkryciem :D czyli kosmetykami do makijażu marki DIADEM.
BOSKIE :D, cudowne i fantastyczne :)
Mają świetne, solidne i porządnie wykonane opakowania, spore pojemności, rewelacyjną jakość i jak na to wszystko - bardzo przystępne ceny.


Właśnie powoli wprowadzamy je na sklep :) z czego bardzo się cieszę, bo tak świetnych kosmetyków do makijażu i manicure dawno nie miałam w ręku. Na tą chwilę mamy w ofercie odżywki do paznokci ale wkrótce zagoszczą również pozostałe produkty tej marki. 
Zaopatrzyłam się w spory pakiet - jak widać, 
przetestowałam część :D



Na przykład ten rewelacyjny podkład ze skwalanem. Jest rewelacyjny!!! Jeden z najlepszych jakie używałam, moim zdaniem nawet lepszy niż Clinique SUPER BALANCED.
Mój ma numer 2. 
Na czym polega genialność tego podkładu?
Fantastycznie kryje, wręcz idealnie, w zasadzie nie wymaga użycia jakiegokolwiek pudru, bo ma satynowe wykończenie, ale też nie wyglądam w nim jak egipska mumia świeżo wydobyta z krypty. 
Nie roluje się na twarzy.
Nie tworzy suchych skórek, smug i tak dalej.
Rozprowadza się idealnie.
Faktycznie długotrwały - zdjęcia zrobione po godzinnym pobycie na zewnątrz (jakieś 30 stopni dzisiaj mamy?). 

Mój number one czyli 10/10 :)

Ekskluzywny podkład o właściwościach mocno kryjących oraz przedłużonej trwałości. Unikalna kompozycja składników pozwala na precyzyjne ujednolicenie kolorytu skóry oraz ukrycie wszelkich jej niedoskonałości. Zawartość biopolimerów (pochodne skrobi kukurydzianej) gwarantuje długotrwałe utrzymanie podkładu na skórze, nadaje jej gładki, aksamitny wygląd, matowi oraz usuwa nadmiar serum. Bogactwo składników odżywczych zapewnia odpowiednią pielęgnację. Unikatowy charakter fluidu wynika z zastosowania skwalanu (substancja aktywna w postaci bezbarwnego, bezzapachowego i transparentnego olejku pozyskiwanego z oliwy z oliwek), który poprawia ogólną kondycję skóry. Jako produkt hipoalergiczny, zgodnie z badaniami, stosowany nawet w stężeniu 100% nie powoduje podrażnienia skóry. Kolejną jego zaletą jest posiadanie niskiego stopnia komedogenności (nie zatyka porów).

Na sekundę mały OFF :D



Pod podkład dałam powyższą bazę Cashmere 3D Silicone otrzymaną z ostatnim beGlossy :) i też jestem z niej bardzo zadowolona. Jest gęściutka, bardziej maślana niż podobna z JOKO, lepiej się rozprowadza moim zdaniem. Dostałam próbkę (w tubie) i taka forma opakowania chyba jest lepsza niż te butelki z atomizerem (często tak śliskie bazy po prostu przedostają się przez gwint i wszystko się maźga). Szkoda, że producenci nie pakują tych silikonowych baz do takich właśnie tubek. 

 
Świetna rzecz ocena: 8/10  
Mam nadzieję, że DAX również wkrótce wejdzie do naszego sklepu :)


Wracając do DIADEM-u :)

Cienie.... No to też jest bajer :)
Bo to cienie mikronizowane - czyli bardzo miałkie, nie osypujące się, świetne do rozcierania. Spore opakowania, bo pojedynczy cień to 6,5g, zapakowane w eleganckie i solidne pudełeczka. Nie zaklejają się, nie płowieją, dużo pigmentu - CUDOWNE :)
Jakościowo w niczym nie ustępują cieniom z ArtDeco - porównywałam, i uważam że są lepsze jakościowo (drobniej zmielone i lepiej kryjące). 
I cenowo też przyzwoicie, ja posiadam wersję perłową - pojedynczy 15,90, potrójny 16,90. Może nie najtańsze, ale jakość mają rewelacyjną. Polecam zwłaszcza osobom profesjonalnie zajmującym się makijażem. Wkrótce przedstawię mały przegląd tych cieni :)


Tusz do rzęs wydłużająco, pogrubiająco, odżywiający :)
3 w 1
Świetny, zawiera delikatne włoski jedwabne przedłużające rzęsy. Nie skleja, nie rozmazuje się, nie robi pandy :D 
Jeden z najfajniejszych tuszów jakie ostatnio miałam w rekach. 

Ekskluzywna    maskara   wydłużająco - pogrubiająco - odżywcza   o   delikatnej,    kremowej    konsystencji z  naturalnymi   woskami  i  olejkami,  które  zapewniają  trwałość  przez   cały  dzień.   Idealna  dla cienkich i osłabionych rzęs. Zawiera ekstrakt ze słodkich migdałów oraz witaminę E, które regenerują i odżywiają rzęsy, nadając im naturalny połysk.
Makara 3w1 jest hipoalergiczna - nie podrażnia oczu. Bardzo łatwo zmywa się mleczkiem do demakijażu. Duża, gęsta, klasyczna szczoteczka dla kobiet, które znają swoje potrzeby.
Produkt występuje tylko w kolorze czarnym.

 
Tu można jeszcze pooglądać działanie podkładu. Widać różnicę między moim piegowatym ramionkiem i dołem dekoltu a szyją i twarzą - zostawiłam niepomalowane do porównania :D


Tu możecie zobaczyć jak prezentuje się róż rozświetlający DIADEM numer 09 :)
Śliczny kolor, pastelowa cegła? Nie mam pojęcia co to za odcień, na pewno dosyć ciepły, lekko keczupowaty :P ale nieco rozbielony. Oczywiście mikronizowany, czyli drobinki rozświetlające to nie wielkie brokatowe kropki tylko raczej delikatny, miałki pyłek.
Pojemność 6,5g. cena 12,90. 

Oraz błyszczyk do ust DIADEM Indus :) numer 09  

Błyszczyki do ust „INDUS” to kosmetyki o właściwościach odżywczego balsamu wygładzającego usta, które pozostawiają intensywnie lśniący efekt mokrych warg. Zawierają regenerujące substancje, które zapewniają ustom odpowiednie nawilżenie,
elastyczność i blask. Modne kolory pozwolą na piękne wykończenie każdego makijażu.

ZALETY:
• Aksamitna konsystencja.
zgadza się
• Efekt mokrych ust.
też :)
• Właściwości odżywcze.
• Przyjemny zapach.
tak, delikatny, dosyć słodki
• Zastosowanie masła shea sprawia, że usta stają się gładkie i są chronione przed niekorzystnym działaniem promieniowania słonecznego.
• Zawiera masło kakaowe, które głęboko odżywia skórę, zmiękcza ją i nadaje elastyczność, zapobiegając nadmiernej utracie wody.
• Posiada witaminę E wpływającą na odpowiednie nawilżenie ust.

 Rzeczywiście usta po jego użyciu są fajnie nawilżone :)


I na koniec moje kudełki z tyłu :D
Jestem prawdziwym hardcorem - ostatnio tak wygolone włosy miałam 25 lat temu (czyli w trakcie ciąży z pierwszym dzieckiem).  Niestety musiałam wrócić do blondu :( 
Zbyt dużo siwych włosów :( (mam 44 lata no i tak to wygląda, czyli SKS*), cały przód siwy, skronie też i chcąc utrzymać ciemny brąz - farbowałam je co trzy tygodnie, było to okropnie uciążliwe. No i tak się skończyło jak widać. Jeszcze trochę są za żółte, no ale zejście w ciągu trzech tygodni z czekoladowego brązu na blond jest dosyć trudnym wyzwaniem. W każdym bądź razie dążę do koloru który mam na karku - chłodnego, bardzo jasnego blondu.

No i jak się Wam podoba marka DIADEM?
Znacie te kosmetyki? 


----------------------------------------
SKS* - Starość, k......... , starość :D (przepraszam, za mój niewyparzony język :P)