Ja uwielbiam, ale problem polega na tym, że najbliższy jest 6km ode mnie :P a ja jestem niesamodzielna i ubezwłasnowolniona :D bo nie potrafię sama sobie tam zajechać. Mój mąż woli pracować w kamieniołomie (w środku lata przy 35 stopniach) niż łazić ze mną godzinami po takim przybytku. Co najwyżej wysadza mnie pod sklepem i wraca po kilku godzinach, płaci i zabiera mnie i moje fanty do domu :D
Ale to nie jest fajne - samemu tam się pałętać.
No i od czego mam pracownice? Dzisiaj sobie zrobiłam wycieczkę do Brzeszcz (miasteczko koło Oświęcimia). Jest tam naprawdę spory sklep z używaną odzieżą. Planowałam zakup koszuli damskiej w kratę - nowe kosztują od 50-60 zł. a ja jestem skąpa jeśli chodzi o ciuchy :P no i stwierdziłam, że tyle nie dam za bawełnianą koszulę. Moja pracownica Ela (to taka śliczna dziewczyna z loczkami która już gościła na tym blogu jako moja modelka, posiadająca samochód i prawo jazdy również :D) i ja - pojechałyśmy sobie na małe zakupy :P
Uwielbiam tą adrenalinę jak się znajdzie coś super za małą kasę - jest taki FUN że żadne zakupy w zwykłym sklepie tego nie zapewniają :D
Ze dwie godziny sobie pochodziłyśmy i było fajnie :)
A teraz moje dzisiejsze zdobycze:
Dwie nowe koszule w kratę ATMOSPHERE :D
Identyczny fason, długie rękawy, kołnierz koszulowy, fajnie wytaliowane z boków i z tyłu zaszewkami. 100% bawełna, nie używane - od razu widać było bo były jeszcze twarde i sztywne w dotyku :) No i kupione za 25 zł. każda.
Jedna jest fioletowo-bordowa - ale w rzeczywistości mniej jest agresywna w kolorze, bo zdjęcia robione są z lampą i wyszły takie ostre kolory.
A druga taka morska zgaszona zieleń + bordowy róż. Pod spodem widać jeszcze bluzeczkę w klasycznym kroju i kolorze morskim - oczywiście mój aparat nie ogarnia takiego koloru i wygląda jak zielona :P
I jeszcze fotki na wieszaku :)
Cudne są i jestem bardzo zadowolona :)
I jeszcze kupiłam sobie bluzeczkę z rękawem do łokci, kolorek morska zieleń (widoczna pod koszulą na zdjęciu powyżej), zupełnie nową. Nie mam pojęcia co to za firma MARCCAIN bo takiej nie znam ale bluzeczka jest rewelacyjna gatunkowo (z idealnie miękkiej bawełenki). Tak się prezentuje:
Ma piękny kolor (morski), spory dekolt (ale ja takie lubię), świetną jakość i kosztowała dyszkę :D
Rękawy i dół ma fajnie wykończone takim drobnym ściegiem.
A Wy? Robicie zakupy w sklepach z używaną odzieżą czy też może uważacie to za obciach i sklepy dla biednych?
Żaden obciach, jeśli kupuje się w odpowiednim miejscu, tzn. dużym i czystym, w którym ubrania są używane, ale wyprane, pachnące i zadbane. Niestety takich mamy w okolicy niewiele. No dobrze... jeden! 35 km stąd ;D
OdpowiedzUsuńPanno Mysiu ja dzisiaj byłam w takim sklepie, że jakby chcieli wszystko wyprać to trzeba by pewnie z 50 ludzi :P do tego, bo to gigant sklep.
UsuńBardzo lubię wyprawy do second hand, ale ostatnim czasy nie mam kiedy tam zajrzeć :(
OdpowiedzUsuńJa też zaglądam rzadko bo to bardzo długa wyprawa :P
UsuńTo prawda :D wyprawa w moim przypadku też trwa podobnie czasowo do Twojej :P
UsuńLubię bo można perełki znaleźć :) Ale już dawno nie byłam. Wcale nie ma tu obciachu! :) Obciach to robią Ci co tam chodzą i się obkupią, a później gadają, że nigdy nie kupują w takich miejscach :D
OdpowiedzUsuńLata temu miałam taką szefową (jak jeszcze pracowałam jako księgowa), że jeździłam z nią do sklepu z używanymi ciuchami do innego miasta, żeby w jej miejscowości nikt jej nie poznał :D
UsuńTo jest ciekawe! :) Mimo, że chciałam zostać psychologiem, to teraz wiem, że nigdy nie będę w stanie pojąć ludzkich zachowań ;)
UsuńSuper ta koszula :D
OdpowiedzUsuńu mnie w mieście lipa z SH, same szmatki :(
____________________________-
Zapraszam na: http://borsuk-testuje.blogspot.com/
Nie wiem gdzie mieszkasz, ale z mojego doświadczenia wynika to, że w dużych miastach np. Bielsko czy Kraków ciężko znaleźć cokolwiek rozsądnego. Wszystko na bieżąco wykupują handlarze którzy sprzedają potem te ciuchy na Allegro za dwa razy wyższą cenę. Na szczęście w małych miastach takich osób jest mniej. Są - bo sama widziałam jak potrafiły takie laski wpaść do sklepu (pierwszy dzień nowego towaru) i szybko nabrać z 10 wózków ciuchów :D ale jest ich kilka a nie kilkadziesiąt. Dlatego nie lubię chodzić do takich sklepów w pierwszym dniu nowego towaru i zaraz po otwarciu - straszny poligon się wtedy tam odbywa :D
UsuńUwielbiam SH, ostatnio też długo polowałam na koszulę w kratę i znalazłam swój ideał! Czarno-białą z flaneli za 5zł! Kocham takie ceny :D
OdpowiedzUsuńJa polowałam 2 godziny :D
Usuńprawdę mówiąc rzadko kiedy kupuję coś w "normalnym" sklepie :) po prostu jakoś żal wydawać mi 50zł na jeden ciuch kiedy za tą cenę mogę mieć kilkanaście rzeczy. Mam swoje sprawdzone second-handy w których zawsze mogę dostać jakieś ładne ciuszki za śmieszną cenę ;)
OdpowiedzUsuńMłodej (córce) kupuję w zwykłych sklepach bo w SH nie ma fajnych rzeczy na nią, wszystko znika na pniu. Wiadomo rzeczy dla dzieci są drogie i na dodatek szybko się je zmienia, więc w SH takie ciuchy znikają pierwsze. Dużo dla siebie kupuję w Tchibo.pl i w Awanti :)
Usuńuwielbiam <3
OdpowiedzUsuńw gimnazjum sie wstydzilam mówic znajomym o ciuchach z lumpka, ale później dorosłam i sie tym chwaliłam, a inni zazdroscili :)
Dzis kupiłam sobie swietne kapcie i nową koszulę czarną z takiej jakby skóry.. jest mega sexowna z zarazem kulturalna :)
No prawda jest taka, że jak się coś fajnego kupi za 1/5 ceny sklepowej to jest to powód do chwalenia się :)
UsuńTe koszule są śliczne :)
OdpowiedzUsuńJa lubiłam chodzić dawniej po lumpeksach, ale jak się przeprowadziłam do obecnego miasta nic nie mogę sobie znaleźć fajnego albo jak coś znajdę to za taką cenę za którą mogę spokojnie kupić to samo tylko nowe :(
W niektórych miastach jest fatalne zaopatrzenie tych sklepów. W Krakowie na placu Szczepańskim był taki sklep i czasami jak byłam tam (mam tam lekarza) to zaglądałam do tego SH. Nigdy nie widziałam tam ani jednego fajnego ciucha, same szmaty - zdemolowane i niemodne.
UsuńSuper łupy :) ja byłam pare razy ale nie potrafie nic znaleźć dla siebie :(
OdpowiedzUsuńMam wprawę, bo ładnych parę lat temu też mieliśmy takie sklepy - ale na szczęście daliśmy sobie spokój. Strasznie ciężki kawałek chleba to jest. Ale doświadczenie pozostało :D i do dzisiaj potrafię dosyć dokładnie (z odchyleniem +/- 10%) określić wagę każdego ciucha który wezmę do ręki. Wiem jak poznać czy coś było chociaż raz użyte i od razu wiem jaki jest materiał (skład).
UsuńŚwietne rzeczy, mi nie idzie wygrzebywanie perełek niestety...
OdpowiedzUsuńZrobię Wam szkolenie :D jak szukać fajnych rzeczy :) jak chcecie.
UsuńFajnie jest wyszukać coś w takim sklepie, czasami łażę godzinami. :) Świetne zdobycze. :)
OdpowiedzUsuńNo trzeba mieć sporo czasu :)
UsuńZazdroszczę.
O tak! Jak się idzie na takie zakupy to nie da się tak szybko wyjść. :) Dziękuję za komentarz, ja też ostatnio żyję w ciągłym stresie. Wszystko naraz, czasami się zastanawiam czy już nie jestem jakaś skrzywiona od tego. ;))
UsuńJak jestem u rodziców, zawsze kilka sh "zaliczę"
OdpowiedzUsuńI bagaż powrotny robi się dużo cięższy ;)
Świetne koszule! :) A ta bluzeczka ostatnia ma piękny kolor! :)
OdpowiedzUsuńW rzeczywistości jest jeszcze ładniejszy. A jaka milusia w dotyku :)
UsuńCiekawa kolorystyka,ja niestety na takowe zakupy czasu nie mam a szkoda.
OdpowiedzUsuńUwielbiam SH! Dzięki nim mogę sobie pozwolić na fajne ubrania w moim rozmiarze. Bo jeśli już na grubasa coś w sklepie jest to albo nadaje się dla 70-letniej damy lub w takiej cenie, że mi szkoda. Zwłaszcza, że mogę kupić podobne za niższą cenę ;)
OdpowiedzUsuńOstatnio upolowałam dwa urocze swetry i prawie kupiłam śliczny płaszczyk, ale miał rękawek 3/4, więc stwierdziłam, że szkoda mi 50 zł.
Nie wiem co rozumiesz pod pojęciem "grubas" :D
UsuńPewnie znając życie nosisz 38 rozmiar zamiast 32 :P
Ja noszę solidne rozmiary czyli 42-44 i rzeczywiście ciężko mnie nazwać chudzielcem :)
Ale w zwykłych sklepach tez już są rzeczy w tych rozmiarach :)
oj lubie takie polowanka po lumpeczkach ;D akurat we Wrocławiu jest ich naprawde sporo i czasem mozna cos wyhaczyc w niskiej cenie ;D dla mnie bomba;D a koszule naprawde sa nieziemskie ;D
OdpowiedzUsuńWyprałam koszule i bez namysłu wrzuciłam do suszarki i zrobiło się 40 z 44 :D
UsuńCo za cholera z tej mojej suszarki :P
Musiałam je rozprasować i naciągnąć z powrotem, bo ledwo się zapnę w biuście.
o boze, widzisz tak to jest! :D moja mama miala prała tacie sweter z bawelny i niestety wyprala w 40stopniach a nie w 30 xD jak wiesz nie zmniejszylo sie tylko o 2 rozmiary a o jakiej co najmniej 10 xd haha xd
Usuńteraz masz nauczke i do tego co wspominac xd
lubię czasami wejść do second hand, znalezienie jakiejś mega perełki czasami tak bardzo cieszy
OdpowiedzUsuńCieszy bo jak sobie pomyślisz ile kasy zaoszczędziłaś to jest super :)
UsuńNie uważam, że są to sklepy dla biednych. Sama jednak nie odwiedzam ich często. Może brak mi kompana? na taką wyprawę. Bluzeczka morska zieleń jest w idealnym kolorze pasującym dziś do mojego mani:)
OdpowiedzUsuńJa zawsze jadę albo z nianią (mojej córki) albo z jej synową (Elą) - w ostateczności sama, ale sama też lubię łazić po SH.
Usuńja często kupuję w SH, żaden obciach :)
OdpowiedzUsuńTeż mam takie zdanie :)
Usuńja bardzo lubie buszowac po sh ale czasami sa takie "szmaty" że szkoda czasu na przeglądanie...ostatnio widzialam super koszule ale niestety nie moj rozmiar i kupiłam sweterek:D
OdpowiedzUsuńFakt, rzadko który SH oferuje naprawdę ładny towar.
UsuńFajne te koszule :)
OdpowiedzUsuńJa mam swoje ulubione SH, w którym lubię buszować. Jednak zdecydowanie wolę te z odzieżą na wagę niż z wycenionymi już rzeczami :) No i chyba nawet dzisiaj się wybiorę, a co!
Na wagę się bardziej opłaca, ale szczerze mówiąc mało już jest takich sklepów - bo to się nie opłaca właścicielom :)
UsuńOde mnie wszędzie daleko, więc jeszcze nie byłam:)
OdpowiedzUsuńAle chciałabym kiedyś trafić to jakiegoś większego SH:)
Uwielbiam chodzić do second-handów. Często znajduję rzeczy jeszcze z metkami, ostatnio np znalazłam narzutkę z River Island, która kosztowała w przeliczeniu na złotówki ponad stówkę. Taką mam zawszę radochę, jak znajduję coś praktycznie nieużywanego, markowego i pani przy kasie mówi mi że kosztuje 2 złote, potem w internecie natykam się na taką samą lub podobną rzecz i widzę jej prawdziwą cenę :D U mnie w mieście jest kilka SH. Ja zazwyczaj chodzę do jednego, największego i chyba najtańszego. Kiedyś jednak odwiedziłam inny i nie było nic fajnego, a następnego dnia coś mnie natchnęło i weszłam ponownie, a wyszłam już z marynarką z Orsaya kupioną za 15 zł z ceną metkową 129,99 :)
OdpowiedzUsuńSuper sprawa :)
UsuńAle rzeczywiście trzeba mieć trochę wolnego czasu bo taka porządna wycieczka do wielkiego SH to kilka godzin spaceru.
ja osobiście tez lubię chodzić na takie zakupy zawsze się coś fajnego upoluje :) mężczyźni nie lubią zakupów cóż nic na to nie poradzimy pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńMój mąż nie znosi łażenia po jakimkolwiek sklepie :D
UsuńJest typem zadaniowca - czyli kartka z listą i realizacja :P
Ooo mój ulubiony temat poruszyłaś :D Po pierwsze uwielbiam buszować w sh, większość moich ciuchów pochodzi właśnie stamtąd i wcale się tego nie wstydzę, o! A po drugie bardzo lubię oglądać zdobycze z lumpa na blogach innych dziewczyn :))
OdpowiedzUsuńNo to cieszę się, że Ci się podobają moje zdobycze :)
Usuńbyłam parę razy, ale nie umiem wybierać, a szkoda, bo moje koleżanki czasami kupują takie fajne ciuszki...może chodzę nie tam gdzie trzeba.
OdpowiedzUsuńTrzeba umieć szukać :D
UsuńZapraszam do siebie - udzielę paru lekcji w praktyce :P
Moje Mrągowo jest ciucholandowym zagłębiem:). W zasadzie gros rzeczy kupuję tylko tam. Od eleganckich jedwabnych sukienek na imprezy (mam dwie takie) poprzez sweterki, jeansy, bluzeczki i koszulki, na kurtkach i płaszczach kończąc. Większość rzeczy to znane, markowe firmy, za grosze, oryginalny krój. Można nauczyć się wyszukiwania fajnych rzeczy w second handach - są dobrej jakości i w smiesznych cenach. Przykład z ostatnich tygodni - elegancki, militarny płaszcz z Villa za 15 zł ;)
OdpowiedzUsuńJa też kiedyś kupowałam większość ciuchów w SH ale to było jak mieszkałam w cywilizacji czyli w Brzeszczach :D
UsuńWskakiwałam w buty i za 5 minut byłam na miejscu, ale teraz 6km szłabym pewnie z 1,5 godziny :P
Ja mam 3/4 szafy z ciucholandu i dlaczego miałabym się tego wstydzić? Moje buty wyglądają jak nowe i w zagranicznych sklepach kupiłabym je często za ponad 4 stówy - znajdywałam je w necie nie raz oj.. ;))). Traperów mam tyle, że jakbym chciała kupywać te piekności w sklepie to zbankrutowałabym, 3 pary to byłby mój telefon a mam z 10. Moja siostra ma ostatnio jazdę na marco polo i z tej firmy również mam dużo ubrań. Często są tam w ciucholandach o wiele piękniejsze rzeczy niż w sklepach, nowe a 4 razy tańsze. Maleńkie swetry z fajnymi aplikacjami które kupiłabym tylko w Anglii. Nie mam co narzekać. :D
OdpowiedzUsuńA najbardziej na świecie lubię spódnice, mam całą szafę spódnic. Jak ktoś zna ciucho z małymi spódnicami rozkloszowanymi najlepiej z gumką w pasie, firmy np h&m, do 20zł to proszę nadmienić :D. małopolska/śląsk.
UsuńDlatego, że dziś w sklepach oszczędzają na materiale i robią okropne krótkie spódnice opinające się, ale na brzuchu.. ;/ takie opięte w pasie i dostatecznie długie, by zakryć tyły, są idealne. Te opinające na brzuchu mogą się podciągać do góry i wychodzi jak to określamy ' fifinka ', jest to niekomfortowe bo ciągle trzeba sprawdzać poprawiać upewniać się, dlatego te 'brzuchowe' zakładam rzadziej i jak mam lepszy dzień.
ps2. przykład fifinki - ta spódnica jest sztywna, wystarczy że dziewczyna przechyli się o 5cm i już widać jej co nieco. Nie czuć jej z tyłu na udach. Nie ma też zapewnienia, że już jej ;'co nieco' nie wyszło. :DD http://allani.pl/system/products/thumb/65d/197_2c7e6917462b34504a8e2fb6dffff490d10e88b2.jpg
Usuńkoniec spamu! :)
Oj spódnice to nie jest moja ulubiona część garderoby ale kilka mam - może z 10 sztuk się uzbiera, ale chodzę i tak w 2 i to z rzadka :D
UsuńJa chodzę dlatego, że nie znoszę spodni. Wszystkie dżinsy są na mnie w pasie za duże a w udach najczęściej za wąskie. Spodnie są niewygodne, nie da się w nich kucać i swobodnie poruszać. Za to spódnice do mnie przyrosły i są milionkroć wygodniejsze, ale oczywiście z rajstopami conajmniej 60den.
Usuńw SH to trzeba miec szczescie, zeby cos tak fajnego upolowac :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam "polować" w second handach, niedawno powstał jeden niedaleko mojego domu na wsi, na dodatek co jakiś czas są tam obniżane ceny nawet do 1zł za ciucha, więc wtedy wychodzę ze sklepu z wielkimi torbami :).
OdpowiedzUsuńPs. ja jestem z okolic Żywca, kiedyś często bywałam w second handzie " Monika" w Bielsku niedaleko dworca. Tych sklepów wówczas było więcej w Bielsku, nie mam pewności czy jeszcze istnieją, ale były tam świetne ciuchy za śmiesznie niskie ceny. Max. cena za ciucha to było 5 zł, także jeśli jeździsz do Bielska to polecam :).
Ubrania nie do końca w moim stylu. Ogólnie lubię koszule, ale ich nie noszę, jakoś źle się w nich czuję i wydaje mi się że poszerzają mnie dosłownie w każdym miejscu :)
OdpowiedzUsuńLubię czasem poszaleć w SH ;D Ostatnio upolowałam bluzeczkę Marks&Spencer i bluzę Topshop :D
OdpowiedzUsuńnie powiedziałabym, że to sklep dla biednych, dużo bagatych osób się tez tam ubiera. ja uwielbiam to przeszukiwanie itp:) znam wszystkie sh w swoim mieście i zazwyczaj coś wychacze ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam do sb:
www.agnes-show.blogspot.com
Podobają mi się te koszule, zwłaszcza druga :) Uwielbiam buszować po SH :D Mam kilka perełek, w których chodzę już dłuższy czas:) Np kurteczka letnia i jesienny płaszczyk po 6 zł
OdpowiedzUsuń