Hej hej...
No powiem tak: zdziwiona jestem bardzo :)
Dzisiejszy dzień nazwę - Dniem opadniętej szczęki :D
Dlaczego?
Już zaczynam opowiadać :)
Jak widać na załączonym obrazku - bardzo sympatycznie oznaczono gdzie znajdziemy festiwal :D.
Takich strzałek w kolorze żółtym jest pełno - co mnie cieszy niewymownie bo łatwo trafić.
Cannes jest bardzo "krzywym" miastem :D czyli górki i dolinki, wszystkie ulice są zastawione samochodami po obu stronach :)
Niektóre uliczki są nieprawdopodobnie strome :)
Oczywiście spodziewałam się palm, ale tyle???
Jak w dżungli :P
Jachtów miliony :D - kompletna patykoza - czyli setki masztów...
Bez najmniejszych problemów można wjechać do samego centrum, nikt nie ogranicza :D - dosłownie jak byśmy chcieli - nawet na ten dywan czerwony od biedy by się dało wjechać.
Spodziewałam się, że ten słynny bulwar Croisette będzie zamknięty dla samochodów - a tu niespodzianka: róbta co chceta :D
Stoimy obok szybu wentylacyjnego parkingu na którym stoi nasz samochód - 2 piętra pod ziemią (i częściowo pod wodą?).
Parkowanie? No problem!!! - miejsca sporo, koszt też nie jakiś wygórowany :) - około 2 Euro za godzinę.
Niebieskie szyby - to część frontu kasyna - jak widać, bliziutko od parkingu.
Kasyno w Cannes - przylegające do budynku festiwalu. Proponuję zwrócić uwagę - większość osób ubrana w długie rękawy :D - jest chyba z 25 stopni :P
Muszą koniecznie odwiedzić Polskę w zimie :)
Nauczą się lepiej znosić "niskie" temperatury.
Jeszcze kilkanaście metrów i już :D
To tu dzieją się te wielkie rzeczy :P
Widać piękną kolejkę po karty akredytacyjne - pozwalają na zwiedzanie budynku, oglądanie filmów etc...
To mniej ważne wejście :D
Na dolnym zdjęciu mój małżonek i oczywiście nasza Lula (znudzona jak pies i zdegustowana moim i męża entuzjazmem :D).
A oto osławiony czerwony dywan :D
Rozwijają nowy :P
Tak naprawdę to filcowa wykładzina - do dywanu temu daleko :) BTW
Ale trzeba przyznać - czyściutki...
Niestety jako gwiazdy - występuję ja i Lula :D
Nikogo sławnego poza nami nie było :(
Ale jutro znów tam się wybieramy i może wtedy się uda....
Poniżej fotki odbitych łapek - zaraz obok wejścia głównego.
Polski akcent :) powyżej i amerykański poniżej - małe ma rączki Sharon :P
Mniejsze niż moje i to zdecydowanie.
Nasze zadki (mój i Luli) na tle palm...
Widzicie tego faceta w kurtce???
W słońcu termometr wskazywał - bagatela 48 stopni :P
A oto plaża :) zaraz obok budynku festiwalowego. Wolna od opłat (co rzadkie w tym miejscu), piaszczysta (też jestem zaskoczona - myślałam, że to my mamy monopol na piaskowe plaże), czyściusieńka i pusta (za zimno - widocznie :P). Jutro się wybieramy - poopalać jakieś 2 godziny - więcej nie zniesiemy - słońce parzy okrutnie.
Sporo pań w toplesie :D ale raczej to nie dla mnie, chociaż widziałam dzisiaj cycuchy których właścicielka musiała urodzić się wkrótce po II WŚ :D
Jak widać: bieda wyziera z każdego kąta - te jachty...
To coś wielkie białe i pływające ponoć należy do jakiegoś Rosjanina - ma takich pięć :D
A oto sposób na zarabianie pieniążków - czyli puszka srebrnej farby :D i odrobina cierpliwości. Ci dwaj są "prawdziwi" :D - żyją i czasami się ruszają, mała dziewczynka między nimi na szczęście okazała się lalką. I jeszcze lewitujący fakir :D (tak naprawdę siedzi na czymś podpartym z jednej strony brązowym drążkiem).
I wracamy powoli w stronę parkingu...
Na do widzenia :D moja fotka w lusterku wstecznym :)
I jeszcze raz kasyno...
Uliczki Cannes...
Droga do Antibes, ale to już w następnym odcinku.
Zaskoczenie kompletne. Spodziewaliśmy się, że bulwar Croisette będzie zamknięty dla ruchu samochodów - a tu proszę: żadnych stref, żadnych kłopotów - można jeździć gdzie się tylko chce i plątać po mieście bez przeszkód.
Wkrótce wycieczka do Antibes i dzikie plaże :)
Zapraszam.
Byłam niestety tylko raz ale bardzo dobrze wspominam :))
OdpowiedzUsuńAaasaa!!!! Czerwony dyyywan!!! Filcowy niefilcowy.. ale to TEN! :)))
OdpowiedzUsuńPozazdrościć ! :)
OdpowiedzUsuńnajbardziej mnie powala to ze faktycznie upal a ludzie poubierani w spodnie kurtki:D
OdpowiedzUsuńJedna kobitka była nawet w futrze :D
UsuńSuper wycieczka :)
OdpowiedzUsuńBędzie co wnukom opowiadać ;D
OdpowiedzUsuńWnuki to same sobie pojadą :P
UsuńO ile się ich doczekam - moje chłopaki (synowie) raczej niemrawo się zabierają za te sprawy :P
Zazdroszczę takiej wycieczki :)
OdpowiedzUsuńPiękne widoki :D A roślinki popisanej szkoda ;(
OdpowiedzUsuńBardzo fajna wycieczka :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMega zazdroszczę! :D
OdpowiedzUsuńcudowne zdjęcia :D
OdpowiedzUsuńGdyby ci ludzie przyjechali zimą do Polski, to pół szafy ubraliby na siebie :D
OdpowiedzUsuńświetnie spędzony czas :) piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńWOW coś pięknego
OdpowiedzUsuńTeż chciałabym kiedyś pozwiedzać ;)
Choć na chwilę udało mi się przenieśnesć do Cannes ;)
OdpowiedzUsuńPozazdrościć:))))!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę wyjazdu :] Sama bym się tam wybrała :)
OdpowiedzUsuń